Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 01.djvu/199

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.






IX.


Gdy Bajbuza oczy otworzył i potoczył niemi dokoła, spotkał naprzód zwieszoną nad sobą twarz smutną Szczypiora. Zimny wiatr przekonał go, że byli w polu jeszcze, leżał na wozie. Około niego krzątali się ludzie.
— Bitwa? — zawołał głosem słabym.
— Wygrana! — odparł krzykliwie Szczypior — wygrana, zwycięztwo wielkie, sam arcyksiąże w niewolę wzięty. Zamojski tryumfuje… łupy ogromne… wojna skończona… nieprzyjaciel w rozsypce.
Przymknął oczy i złożył ręce rotmistrz.
Wierny druh dodał żywo.
— Rana sroga, bo krwie straciliście dużo, nim ją zatamować było można. Przeleżeliście długo na polu… jam głowę tracił szukając, a tu mróz i wichrzysko.