Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 01.djvu/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ksymilian nie poruszał się wcale. Zapał, z jakim rzucono się do walki, w pierwszej chwili mógł stratą mężnego Hołubka ostygnąć, ale nie postrzeżono jej.
Pułki Stadnickich polskie, kopijnicy przeciwko polskim też kopijnikom walczyć musiały. Była to walka braterska, straszna, oburzająca, ale razem do szału mogąca podnieść męztwo rozpaczliwe.
Hołubek zabity, Żółkiewski ciężko ranny, wszystko zdawało się wróżyć nieszczęśliwy koniec, gdy Zamojskiego ukazanie się ze strony, z której się go nie spodziewano, osaczając Maksymiliana, jedyny ratunek wskazywało w ucieczce.
Arcyksięcia uprowadzono z placu boju do miasteczka Byczyny, gdy wojska już były rozprószone, rozbite, a Zamojski nie tracąc czasu opasał go zewsząd, aby ujść nie mógł.
Rotmistrz nasz był właśnie w tem spotkaniu, które kopijników jego naprzeciw Stadnickiego pułkowi walczyć zmuszało. Poznali się natychmiast Polacy z obu stron, ale z zażartością jakąś mściwą rzucili się do walki. Niema straszniejszego nad taki Kaima bój. Każda z tych przywiedzionych do ostateczności stron usiłuje swojej winy na przeciwniku pomścić. — Bij! zabij! — krzyczeli jedni i drudzy, obelgami się obrzucając.
Kopijnicy Bajbuzy, których Szczypior powstrzymał nieco, dali Stadnickiego ludowi uderzyć na siebie nie poruszając się. Byli pewni, że ich nie