Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 01.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dował Maksymilian. Posiłki dla niego już się też zbliżały.
Andrzej Zborowski, jako wódz wcale nieodznaczający się dotąd, dowodził. Z innej wcale strony spodziewano się hetmana, który osobiście wziął udział stanowczy w bitwie. On dał hasło do boju, gdy drudzy chcieli stanowczą rozprawę do jutra odroczyć, on sam przebrany podjeżdżał rozpoznawać położenie wojsk Maksymiliana.
Była to jedna z tych walk, w których jeniusz wojskowy Zamojskiego zajaśniał największym blaskiem. Korzystał on ze wszystkiego, z nieświadomości o przyciągających Maksymilianowi posiłkach, z niepewności, od której strony uderzy, z gruntu, na jakim się potykać miano, z godziną zapału, który mogła rozwaga ostudzić.
Pośpiech stanowił o powodzeniu, a zwycięztwo o panowaniu Zygmunta, który zniechęcony już cofnąć się był gotów, najmniejszą spotykając trudność do przełamania. Najdzielniejszych miał z sobą do pomocy rycerzy Zamojski: Żółkiewskiego, Potockiego Jakóba, Koniecpolskiego, Urowieckiego.
Maksymilian też znaczną liczbą dział wsparty, rachując na przewagę swoich wojsk, a na niedoświadczenie ochotnika i zaciągów polskich, stawał nie bez nadziei zwycięztwa do boju.
Pierwsze hasło dały trąby ze strony Zamojskiego. Ruszyły polskie pułki pierwsze, gdy Ma-