Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 01.djvu/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

patrzeć, gdy sobie do towarzystwa ministrów protestanckich ściągnęła.
Czyniła zaś to często na przekorę bratu, a więcej jeszcze Jezuitom przy nim będącym, którzy nie śmiejąc wojować z kobietą, z królewną, udawali że nie słyszą, udawali że nie widzą, czynili jakby nie rozumieli.
Postępowanie to gorszące królewnej Anny starano się zatrzeć, pokryć, osłonić, gdy ona przeciwnie chciała je mieć głośnem. Ztąd nieustanne szorstkie starcia, a dla Zygmunta niewyczerpane źródło utrapień.
Jakkolwiek księża byli pewni, iż umysł młodego króla opanowali i nie potrzebowali się obawiać, aby im go wydarto, wpływ siostry, słuchanie jej ironicznych naigrawań z katolickich obrzędów, z relikwij, z nabożeństwa, niepokoiło stróżów sumienia.
Kaliński, który dzięki listom i pozawiązywanym stosunkom, wszędzie się umiał docisnąć, a zaraz pierwszego dnia do Leśniowolskiego się dostał, który z królem przybywał, z dworem szwedzkim i z duchownymi się poznał — uderzony był zafrasowaniem, smutkiem, widoczną niechęcią, z jaką Zygmunt witał nową swoją ojczyznę.
Znalazł go dziwnie chmurnym, milczącym, dumnym i uciekającym cochwila do swych pokojów, do swej poufałej służby, do swych tajemniczych zajęć i nabożeństwa.