Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 01.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

opiekuna i obrońcę chce mieć w przyszłym królu.
Nietrudno było Zamojskiemu w nuncyuszu poznać i przeniknąć cesarskiego sprzymierzeńca, ani Annibalowi w Kapui, po krótkiej z hetmanem rozmowie nabrać przekonania, iż walka z tym człowiekiem nie będzie tak łatwą, jak się może wydawała.
Lecz cóż znaczył w przekonaniu Annibala z Kapui najmędrszy wódz i statysta obok potęgi cesarskiej i siły jaką rakuszanie rozporządzali?
Natychmiast po hetmanie, pośpieszający Górka z Czarnkowskim i wszystkiem co się im około siebie skupić udało, weszli tłumnie, w znacznej odległości, naprzeciw Zamojskiego zajmując rozległą przestrzeń.
Ciekawi, którzy się temu wjazdowi przypatrywali, dziwić się musieli, co tu niemiecki, szlązki i cudzoziemski żołnierz mógł robić, a w ogóle tak zbierana drużyna, iż jak w wieży Babel w obozie ich rozmówić się było trudno jednym językiem. Brzmiały tu one wszystkie tak niesworno, jak u wodzów w głowach myśli się snuły.
Szło Zborowskim i ich przyjaciołom, aby liczbą Zamojskiemu zagrozili, o dobór się nie starano. Stał najlichszy żołnierz obok najlepszego, rycerstwo polskie obok niemieckich za-