Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 01.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wać i ręki męczyć, do zamku więc jechać nie mogę, królowej pilno. Szczypior mnie wyręczy i z Kalińskim pieniądze zawiezie.
— A wy? — zapytał chorąży.
— Ja? no, pozostanę tu na ławie pod lipą — dodał Bajbuza — i po wszystkiem…
Po obiedzie więc, jak postanowił, worki znowu w mniejszy sepecik zamknąwszy, Szczypior posłuszny zawiózł je królowej.
Spodziewała się widzieć rotmistrza, i zapytała o niego zdumiona.
— Przyjaciel mój — odparł Szczypior — kazał mi przeprosić W. Król. Mość, iż sam przybyć nie mógł. Ręka mu jeszcze dolega, a Buccella broni ją męczyć i odziewać się. Choć pragnął więc, ale sam się stawić nie zdołał.
— A cóż wam zlecił? — spytała Anna — w rzeczy tych pieniędzy, które mi pożycza?
— Nic, oprócz żebym je u stóp W. Król. Mości złożył — dodał kłaniając się Szczypior. — Innego polecenia nie mam.
Wtem księżna Teresa, która może w nadziei zobaczenia Bajbuzy wyszła była razem z królową, spytała cicho Szczypiora.
— Jakżeś go waszmość znalazł? Chory jest jeszcze?
— Chorobą tego nazwać niemożna — odparł Szczypior. — Żołnierzowi rana, to tak jak mi-