Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 01.djvu/086

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

będzie, doktor jednak ręczy, że władzę przywróci.
Po odjeździe Żółkiewskiego i sam sejm już pośpieszano zamknąć, naznaczając czas elekcyi, ale w umysłach ogólnie zapadł zwrot Zamojskiemu przyjaźniejszy.
Widziano w nim męża, który ład mógł jeden utrzymać, a w Zborowskich wichrzycieli, co dla własnego interesu niepokój mnożyć byli gotowi. O Czarnkowskim wiedziano, że zaprzedany był, a Górka dyssydentów popierał. Duchowieństwo więc pierwsze w senacie zaczęło i na Karnkowskiego działać, aby nie dolewał oliwy do ognia.
Bajbuzie dolegało to więcej niż potrzaskana kość w ręku, iż na sejmie bywać, obradom się nie mógł przysłuchiwać, a z nich słuchać musiał sprawozdania tych, co albo na jedną lub drugą stronę przesadzali i po swojemu tłumaczyli, co w rzeczy inaczej było. Chociaż więc Szczypior, żołnierz i simplex servus Dei, nie nadawał się na takiego posła, codzień musiał się wciskać pomiędzy arbitrów, aby Bajbuzie donosić trzeźwo i zimno co się na zamku działo.
Zwrot najmocniej czuć się dający, a dla Górki nieprzyjaźny, wywołało domaganie się dyssydentów, aby im ich prawa potwierdzone przez Henryka tuż, zaraz, zapewniono. Przeciwko temu zaś jawnie i potajemnie z wielką przebiegłością