Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Waligóra tom III.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

potakiwać, niż obojętnemu Laskonogiemu — acz jego sprawa lepsza była.
Leszek począł do jednania się skłaniać, lecz z pierwszych słów trudność się okazała, Laskonogi który już był niemal wszystko utracił, niepomiernie wiele żądał od bratanka, a ten nic dać nie chciał.
— Com ja zdobył to moje! — wołał, — ojcowizna jest po starszym synu... z prawa moja. Nie dam nic!...
Leszek go chciał miarkować, lecz jakby swą siłę czuł, nie ustępował.
Prawdą było, że Laskonogi i duchowieństwo sobie naraził, i rycerstwo mu nie sprzyjało i ładu u niego nie było.
Słaby zawsze przegrywa, choćby prawo miał, tak bywało od wieku i tak będzie aż świętość praw wszelkich poszanowaną zostanie. Tam gdzie się aby jedno małe czy wielkie gwałci bezkarnie, w końcu żadne nie ma siły.
Rozeszli się więc zacięci nieprzyjaciele, gorzej może jeszcze przeciw sobie roznamiętnieni niż byli, a Leszek tyle zyskał tylko, że już się z sobą spotykać i oko w oko stanąć nie tak wzdragali...
Następnych dni, mijali się na placu nic sobie nie czyniąc, i nie siedzieli doma, aby się nie otrzeć o siebie. Tyle było zysku ze starań księ-