Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Waligóra tom III.djvu/122

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.



    VI.


    Jesień była, nadchodził ten dzień, w którym wielkie pokładano nadzieje... Sposobiło się wszystko ciągnąć na kresy ku Pomorzowi, do Gąsawy, gdzie zjazd był naznaczony.
    Światopełk i inni z nim zrozumieli wybór miejsca tego jako groźbę. Leszek ciągnął z częścią wojska swojego, a inna miała, jak mówiono pogotowiu być, i jeśliby pomorskie[1] książe nie upokorzył się z dobrej woli, łatwo mu było i Nakło odebrać i ścigać go dalej.
    Nic jednak nie wróżyło, ażeby wielki zbór książąt i duchownych miał się rozejść bezskutecznie....

    Leszek miał za sobą i z sobą nie samą własną powagę, nie tylko duchowieństwo całe, ale Henryka Szlązkiego, Konrada i Laskonogiego.

    1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – pomorski.