Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Waligóra tom I.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Mylisz się — odparł łagodnie Biskup. — Wstrętni ci są?? łatwiej dojrzysz w nich zdradę, jeźli jest, bo cię nie złudzą.
— Oni! mnie! — wykrzyknął Waligóra. — Ani nawet ta ich świętość niemiecka, którą wy szanujecie, nie zniewoli mnie do miłości ku nim...
Szmer w pierwszej izbie przerwał rozmowę. — Biskup ku drzwiom zwrócił głowę, szybko podszedł ku bratu, — począł po cichu serdecznemi go rozbrajać słowy, wśród których ciągle powtarzało się. — Jedź... Waligóra natarczywością tą złamany, nie śmiał się już sprzeciwiać... Uścisnęli się po trzykroć... Mszczuj spojrzał ku drzwiom za któremi stał znowu cały zastęp oczekujących i wymknął się małem wyjściem bocznem z komnaty.