Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Waligóra tom I.djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wać. Odrowąż zawsze Odrowążem, gdy Jaksę Gryfa zobaczy przed sobą!! Ani my ich ni oni nas zapomnieć nie mogą!!
— O sprawach świeckich nie mówiemy nigdy, — odparł syn — a w rzeczach Kościoła Biskup Iwo jest dla mnie ojcem łaskawym i uskarżać się nań nie mogę...
— Tyś zawsze rad wszystkiemu, — począł żywo Wojewoda. — Ale właśnie to dowodzi że nam i tobie nie dowierza, iż z tobą o sprawach świeckich nie mówi...
— Jam się do nich nie rad mięszać — rzekł Andrzej ciągle spokojnie.
— A przecie powinieneś — stanowczo i z naciskiem podchwycił Marek. — Wiadomo to wszystkim że masz kiedyś zastąpić Biskupa Iwona na tej stolicy. Patrzajże czy on zaniedbuje sprawy świeckie? Wcześnie się do nich gotować potrzeba.
— Ojcze miły — przebąknął oczy spuszczając Andrzej, — wcale to jeszcze niepewna komu Pan Bóg przeznaczył zastąpić Biskupa Iwona. Ja się tego nie czuję godnym, a kapituła krakowska wybierać będzie sama i narzucić nie da Pasterza.
Uśmiechnął się Wojewoda.
— Z kapitułą potrafiemy się porozumieć, — rzekł cicho...
Rumieniec jakiegoś wstydu wystąpił na lice mistrza Andrzeja, lecz przez poszanowanie dla ojca wstrzymał się od odpowiedzi.