Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Waligóra tom I.djvu/036

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.



    II.


    Mrok już był dobry, gdy na jedynym gościńcu, który przez las prowadził, zdala się coś ukazało jakby ogrodzenie wyniosłe i brama.
    — Otóż i granica Białej Góry! — zawołał Zbyszek...
    W owych czasach gdy większej części posiadłości rubieże były wątpliwe, a miedz, kopców i granic nie pilnowano tak bacznie, bo pustej ziemi dosyć było — obwarowanie tak ściśłe, musiało się czemś wydawać osobliwem. — Biskup stanął i patrzał długo milcząc, inni też spinali się na koniach szepcąc i uśmiechając się. Ruszano ramionami.
    Orszak cały, który się był wstrzymał na krótko ciągnął ku zagrodzie, widoczniejszej już coraz...
    Gościniec przecinał głęboki parów, wał, a na nim stało ogrodzenie i widniała dosyć mocna da-