Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Strzemieńczyk Tom II.djvu/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Wśród tej wrzawy wojennej — odezwał się do niego kardynał z uśmiechem — wy, kochany poeto, musicie się tu nader czuć obarczonym... Cześć Muz potrzebuje spokoju...
— Pożegnałem też te boginie — odparł Grzegorz — i służę Marsowi, razem z przewielebnością waszą.
— Tak, o wszystkiem musimy zapomnieć, pomnąc tylko na tę świętą wojnę — dodał Cesarini.
I chwilkę pomilczawszy rzekł znacząco.
— Król, który dotąd zapałem nam wszystkim dawał przykład, od niejakiego czasu zdaje się tęsknić do Polski. Uważaliście to?
— Tak, i znajduję słusznem a naturalnem — odezwał się Grzegorz. — Dał już dowody, że do ofiar jest gotów, ale jako król polski ma obowiązki, których zaniedbywać nie może. Wiąże go tam przysięga...
— Wyżej wszystkich stoi przysięga na chrzcie krzyżowi pańskiemu — zawołał kardynał gorąco.
— Lecz obie się godzą z sobą — mówił spokojnie mistrz.
Zmarszczony i chmurny Cesarini zdawał się tracić cierpliwość.
— Posądzam was, kochany poeto, że wy to w królu budzicie tę tęsknotę do kraju niewczesną.
— Nie wstydziłbym się tego i przyznał, gdy-