Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Strzemieńczyk Tom II.djvu/029

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Potrzeba było bić żelazo gorące... zawołał na uchodzącego Hocza, który się zatrzymał.
— Chcesz li być cały, — rzekł — miej rozum i coś popsuł staraj się naprawić...
W Przedborze wszystko zakipiało. Był warchołem, lecz bądź co bądź wystąpił w sprawie dobrej.
— I wy coście z ubogiego paupra wyszli na ludzi, — zawołał — nad ubogiemi litości nie macie... Bóg mi świadek sprawiedliwości tylko żądałem...
— Aleś się jej źle domagał — odparł Grzegorz. — Pięścią nie godzi się nic wymuszać. Gdzie ona występuje tam rozum i prawda milkną...
Uderzył go po ramieniu.
— Zakaż swoim, aby nowych zaburzeń nie wywoływali — dodał — reszta się dokona, gdy biskup wziął w ręce swe sprawy.
Nie dość na tem, Grzegorz razem z Hoczem poszedł do miasta, aby dopilnować uspokojenia gawiedzi...
Nie powrócił rychło na zamek, ale gdy wieczorem zjawił się zmęczony, mógł upewnić biskupa i królowę, że się zaburzenie nie powtórzy...
Hocz spokorniał.
Zawołano mistrza do króla, który poruszony wielce, na pół uzbrojony biegał po swojej izbie, zagadując młodzież która go otaczała. Zobaczyw-