Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stare dzieje.pdf/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pomniał sobie, co robił dziś rano... W sądzie odbierzecie wasze pieniądze... ta i bywajcie zdrowi.

BARTŁOMIEJ (stoi ogłupiały).

To tak! mospaneńku! to tak!

PROKOP.

Tak, panie ekonomie... rachmistrz was obrachuje z gromadą... bo to tam dużo się motków naprzędło przez zimowe wieczory i płócien natkało... A teraz! panowie gromada... niech żyje stary pan!

WSZYSCY (podnosząc czapki).

Niech żyje stary pan!!

HRABIA.

Dzieci! słówko! Ofiarę waszą przyjmuję, ale grunta, na których siedzicie, od dziś dnia wasze... nie ma i nie będzie z nich pańszczyzny... Oceniemy je i porachujemy się po bożemu... Zostanie mi kawałek ziemi jeszcze, na któréj za miły grosz po staréj przyjaźni pomożecie mi gospodarzyć... Jesteśmy od dziś dnia sąsiedzi! nie ma pana i poddanych... ale opieka zostaje i serdeczny związek na zawsze!!!

WSZYSCY (poglądając po sobie).

Ej! a czyż to może być! — Niech żyje stary pan!