Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/244

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Biskup Radlica łagodnie jej to odradził i ofiarował się mszę świętą odprawić w komnacie.
Mały jej opiekun miał głos tak przenikający, prosił tak łagodnie a niewzruszenie, iż mu uledz było potrzeba... W rannych szatach czarnych, bo innej barwy wdziać nie chciała, klękła się modlić, ale ledwie poczęta modlitwa we łzy się rozpłynęła.
Po mszy, kląkł Radlica głośno jeszcze poczynając różne modły, które do stanu duszy królowej umiał zastosować.
Wstała potem, jeśli nie pokrzepiona, to z większem poddaniem się ciężkiemu losowi, jaki ją spotykał.
Gniewosz, który się ukazał na chwilę, dopytującej go Hildzie oznajmił, że on księciu życie ocalił, ale Wilhelm musiał uchodzić, bo inaczej utrzymania go nie mógł być pewnym.
Dzień przeszedł w samotnej komnacie, na głuchem milczeniu. Królowa siedziała przeciwko zwyczajowi swemu nic nie mogąc wziąć w ręce. Elża odpowiadała wzrokiem, była jakby skamieniałą.
Zbliżający się wieczór, ten spokój pozorny wspomnieniem jakiemś zamącił i powrócił płacz i dreszcze, ale Jadwiga nie dała się zaprowadzić do łóżka, uklękła na modlitwę...
Gdy powstała chwiejąc się i słaniając, znalazła przed sobą w komnacie oczekującego bi-