Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/237

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dwiga z Hildą wyśliznęła się z komnat swoich, okryła ciemnym płaszczem, przysłoniła głowę i przejściem, które stało puste, skierowała się ku drzwiom wychodzącym nieopodal od murów i bramy, tak, że kroków tylko kilkanaście potrzebowała przesunąć się, aby znaleźć w sklepionej furcie, która prowadziła na ścieżkę za wały...
Nikogo nie napotkały po drodze.
Część ta podworca stała pustą; cień od dworców okrywał ją mrokiem. Furta, którą Jadwiga wyjść zamierzała, służyła dawniej dla czeladzi, do wnoszenia i wynoszenia różnych zapasów, a teraz stała zaparta i zapewniono królowę, że nawet straży przy niej nie było... W małem wygłębieniu stały wrota dębowe, kute, zaparte drągiem, który w mur. się zakładał.
Ten zawczasu także miał być odjęty, a Hilda klucz trzymała w ręku, którym, jak mówiono, zamek łatwo otworzyć było.
Podchodząc ku furcie, staruszka wyjrzała ostrożnie i nie zobaczyła nikogo... Spiesznym krokiem obie dostały się pod sklepienie, do którego parę schodków kamiennych prowadziło. Jakież było zdumienie królowej, gdy po obu bokach wrót dostrzegła dwóch z hallabardami stojących ludzi.
Zbladła, pochwyciła za rękę Hildę, zatrzymując się na krótko, lecz natychmiast przezwycię-