Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Królowę porwać lub do niej się na zamek dostać musiał książe.
Zamknięto wrota dworu, ludziom książęcym wzbroniono się pokazywać, można było sądzić, że arcyksiąże albo się wyrzekł już wszelkich nadziei, lub sam jeszcze nie wie co pocznie.
Nie bardzo też zwracano nań uwagę, bo panowie wszyscy, niezmiernie uradowani wyjednaniem słowa królowej, żywo się teraz zajmowali odprawą posłów. Ci co trzymali z Jagiełłą byli w tak przemagającej większości, iż najmniejszej nie ulegało wątpliwości, że oni zwyciężyć muszą i na króla go powołać.
Odjeżdżającym Skirgielle i Borysowi, a więcej jeszcze Hawnulowi, tajemnie zaręczono, że Jagiełło może korony być pewnym, jeśli warunki podane przyjmie.
Należało wszakże w tak ważnej sprawie, choćby dla uprawnienia jej zjazd zwołać jeszcze; a z niego wzajemne wyprawić poselstwo...
Nieszczęśliwa królowa, którą odpowiedź matki do rozpaczy prawie przywiodła, chorobą się wymówiła od powtórnego przyjmowania braci Jagiełłowych.
W zamku płacz był i narzekanie...
Z panami rady Jadwiga mówić nie chciała, zbywała ich milczeniem zimnem...
Nie zwierzała się już nawet przed Radlicą, lecz przywiedziona do tego stanu, z którego sama