Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przedniejszych trefnisiów Bubę i Heksę, karła, dwóch hajduków olbrzymich i t. p. Muzyka ograniczała się do pary lutnistów tylko.
Dwór taki, który przy wjazdach, wycieczkach, w podróży nawet musiał się okazywać ze wspaniałością godną tak wykwintne gusta mającego pana, cały musiano na nowo obszywać i muskać, wprawić go do pewnego ładu i nadać mu powagę należytą. W Wiedniu wszystka ta gawiedź mogła sobie pozwalać wiele, nie ciągnęło to żadnyćh złych skutków, nie uwłaczało panu, lecz za granicą każdy krok być musiał obrachowany.
Zawsze książe Wilhelm tak był pewien, że w ten sposób zmusi panów polskich do schylenia głowy przed sobą, iż wybierał się jakby już w Krakowie miał pozostać. Powoływała go Jadwiga, prawo jego do swej ręki uznawała, cóż znaczył jakiś opór i fantazya gburowatej szlachty polskiej, o której Wilhelm miał jak najniepochlebniejsze wyobrażenie?
O kraju tym chodziły w ogóle wieści, od czasów jeszcze Kaźmirzowych, na dworze cesarskim i w Wiedniu rozpowszechnione, malujące go na pół barbarzyńskim. Wiedziano, że Kaźmirz wiele uczynił, aby wywieźć go z tego stanu, lecz była to zawsze kraina dzika...
Gniewosz po upływie tygodnia, widząc że końca niema przyborom, zażądał posłuchania,