Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

piło książątko, lecz właśnie dla odniesienia go, Wilhelm musiał postępować bacznie.
Dnie za dniami upływały...
Jednego dnia poruszenie było nadzwyczajne, z powodu że sukna flamskiego ceglastej barwy dla dworu zabrakło...
Szukano go po całym Wiedniu i nie znaleziono. Wypadek ten doszedł przypisywaną mu ważnością niezmierną do rozmiarów niesłychanych.
Ruch był rozpaczliwy... Książe z nieubłaganą pedanteryą młodzieniaszka upartego obstawał przy swej barwie.
Innym razem w obramowaniu sukien rysunek był chybiony. Wilhelm kazał pruć i szyć na nowo.
Lecz to co się tyczyło jego własnej osoby, zajmowało go więcej jeszcze.
Na wszelki wypadek książe chciał mieć z sobą co tylko zamarzyć się dawało. Namioty, kolebki, uzbrojenia rozmaite, klejnoty tak obfite, by ich podwakroć jednych kłaść nie potrzebował. Przybory myśliwskie, do turniejów, do gonitw, a naostatek wszystkie wykwintne do stroju narzędzia, przybory, wonie, w znacznej ilości przysposobione być musiały.
Lekarz nadworny wiózł aptekę, bo i choroby i rany trzeba było przewidzieć. Książe brał z sobą nadwornego poetę Suchenwirta, dwóch