Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ojcze mój, na rany Boże — szepnęła do niego — nie opuszaj mnie, zatrzymaj się...
Mały biskup dał znak swym towarzyszom, iż przy królowej musi pozostać... Po wyjściu rady, rzuciły się łzy obficiej, łkać poczęła i sparszy się o poręcz tronu, długo przemówić nie mogła. Chustynka, którą trzymała w ręku, całą była zwilżoną.
Nagle oderwała ją od zapłakanych oczu, po wstała z wyrazem siły i nieugiętego męztwa, i schodząc z tronu zbliżyła się do biskupa...
— Nie! — rzekła, — nie zmusi mnie nic! To okrucieństwo, to niesprawiedliwość, to się stać nie może...
Słyszałam w dzieciństwie historyę o smoku pod Wawelem, któremu dziewicę na pastwę dawano. Wzięliścież mnie od matki, od rodziny, od męża, aby w paszczę rzucić smokowi?
Biedny mały biskup żegnał ją krzyżem świętym, po cichu się modląc na intencyę uspokojenia.
— Królowo moja, dziecko moje... Spokoju! cierpliwości! męztwa! nie stało się nic, Bóg łaskaw...
— Więc na toście mi dali berło w dłoń abyście wy mi rokazywali? — wołała zburzona coraz bardziej pani. Matka moja zaręczyła mi, że ślub z Wilhelmem zawarty się utrzyma... Ja nie chcę znać tego króla pogan, tych pogan wszyst-