Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Bóg miłościwy, który nam dał klejnot drogi, nie dla nas samych go przeznaczył, ale większe i potężniejsze zgotował mu losy...
Królowo nasza, przychodzimy ci zwiastować, że potężny monarcha, władający ogromnym krajem sąsiednim, dotąd w błędach pogańskich pogrążony, z całym ludem swym ofiaruje się przyjąć religię chrzęściańską, byleś mu oddała rękę swoją.
Mówiąc to, patrzał na Jadwigę, która zaczęła blednąć, zbielała trupio, lecz w tejże chwili krew powróciła na twarz jej, oczy nabrały blasku, i prostując się, obróciła ze zdumieniem tylko do kasztelana.
— Ja mam męża — rzekła głosem silnym, w którym drgało uczucie, jestem z nim połączoną i nigdy innego mieć nie chcę ani będę.
Zgromadzenie całe milczało. Słowa królowej były tak stanowcze, wyrzeczone z taką siłą, że nikt w początku nie ważył się podnieść głosu...
Spozierali jeszcze pomięszani po sobie, gdy Dobrogost z Nowego Dworu, biskup poznański, począł łagodnie.
— Miłościwa pani. Ślub ten, gdy powołana zostałaś na tron polski, został przez królowę Elżbietę uroczyście unieważniony...
— Alem ja go zachowała w sercu, — odparła poważnie Jadwiga. — Nikt mnie z przysięgi roz-