Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/052

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i kanclerzem, kilku szlachty, niedobitków mieściło się u szarego końca.
Gdy Bartosz wszedł, rzuciwszy tylko okiem na Semka, poznał, że książe był mniej niż zwykle ponurym, mniej gniewy tajemne dławiącym w sobie.
Wskazano mu miejsce za stołem.
Bartosz chwalić się nie mając czem, o swojej wyprawie nie powiadał wcale. Szlachta opisywała straszne znęcanie się i okrucieństwa Grzymałów.
Przy wieczerzy czas cały zszedł na tych powieściach, jednych od drugich krwawszych i straszniejszych... Semko milczał na łokciu sparty.
Skończyła się wieczerza, zdjęto obrusy, stary wojewoda i kanclerz ruszyli pierwsi od stołu, pociągnął za niemi chorąży, naostatek i biedne władyki. Sam został z Bartoszem Semko.
Chwili tej Odolanowski pan najbardziej się lękał. Sam na sam przychodziły wymówki i żale, teraz książe słowa nie rzekł. Spytał tylko coby słyszał o przybyciu Jadwigi, kiedy się jej spodziewano.
— Niestety — odparł Bartosz — pewnem to już jest i wszystkim wiadomem, że młoda królewna w październiku przybędzie do Polski.
Westchnął zżymając się rycerski pan.
— Głoszą ją cudem piękności, ale co nam