Przejdź do zawartości

Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom II.djvu/243

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Gdybyś wasza pasterska miłość przemówić chciał do nich.
— Toby był groch na ścianę, dziecko moje — rzekł biskup łagodnie. — Powiedzcie ojcu naszemu Bodzancie, że panów tutejszych pozykać dla tego, kogo ono prowadzi, żadna siła ludzka nie potrafi: są to mężowie żelaźni i woli niezłomnej.
Westchnął biskup.
— Radziłbym raczej, aby pasterz powagi swej nie narażał, przedsiębiorąc co się dokonać nie da. Powiedzcie mu poufnie, że Semko nigdy tu królem nie będzie. Lękają się w nim surowego i mało ogładzonego człowieka, boją wpływu Wielkopolan, na tron go nie puszczą.
— A jeśli Bodzanta ogłosi królem? — spytał Lasota.
— Zważać na to nie będą — odparł biskup.— Dlatego życzę, niech siebie dla niego nie poświęca. Nie chrześciańska to rzecz zemsta, lecz jej wielu z serc wyrzucić nie może.
Semko wydał Krakowianom wojnę paląc Książ; tego mu nie przebaczą, lecz gdyby nie postąpił sobie nawet tak mściwie, nie przyjęliby go nigdy...
Lasota milczał słuchając.
— A jednak — rzekł — siła wielka prowadzi księcia mazowieckiego i bądź co bądź, królem go mieć chce.
Biskup spuścił oczy.