Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom II.djvu/216

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Szczęściu jednak więcej byli winni niż własnym zabiegom i ofiarami wielkiemi nie okupili go.
Przywrócenie tylko powszedniego porządku kosztowało nieco czasu, bo czeladź duchem wojennym zagrzana, niełatwo się dała napędzić do cichej pracy. Wielu też bohaterom tych dni, którzy mieli zwierzchność powierzoną nad młodszemi, głowy się pozawracały.
Oprócz innych we Floryańskiej bramie widzieć było można, w kąciku przyczajonego Bobrka, który też życzył sobie być świadkiem naocznym tego odegnania Semka od wrót stolicy.
Złośliwe stworzenie, każdy widok cudzego upadku radował i nasycał.
Mówił sobie, choć niesłusznie, iż i on się przyczynił do tego zwycięstwa nad księciem mazowieckim.
Nie miał tu już nic do czynienia, oprócz szpiegowania Hawnula, który pozostał dla niego zagadką. Potrzebując powrócić nazad ku Toruniowi, miał niejaką nadzieję, że potrafi znowu nastręczyć się staroście i na koszcie jego podróż odbywać. Wiedział, że Hawnul się u Keczerów znajdował, lecz chciał odegrać rolę prostaczka dobrodusznego i poszedł się wywiadywać niby o niego u brata Antoniusza, do klasztoru Franciszkanów pod zamek.
Nie miał tu najmniejszej trudności w znalezieniu starego zakonnika, który zawsze czemś za-