Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom II.djvu/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Lada wykrzyk od bram, poruszenie jakieś, niespokój między końmi i ludźmi, wszystkich zmuszał porywać się na nogi. Bartosz wybiegał na ganek.
Wszystkie wiadomości z miasta przynoszone, zgodne w tem były, że najwięcej do oporu ze strony Krakowian, podbudził ich Spytek z Mielsztyna.
Chociaż Dobiesław równie był czynnym, jemu przypisywano największą zaciętość przeciwko Semkowi, gdyż on się z nią najmniej taił.
Książe też poprzysiągł zemstę.
Tej nocy jeszcze zerwał się i pobiegł do Bartosza, dopytując go, czyli po drodze dóbr i dworów Spytka nie było, lub, choćby nałożyć drogi przyszło, czyby zwrócić nie można pochodu przez nie, aby je zniszczyć.
Malował się w tem ów ojcowski gwałtowny a popędliwy charakter księcia, który w pierwszej gniewu chwili, gotów się był ważyć na wszystko a urazy przebaczyć nie umiał.
Bartosz takiemu jątrzeniu nieprzyjaciela by przeciwnym, ale Semko nie dał się powściągnąć.
— Nie zechcecie wy ze mną, pójdę sam. Zemstę mieć muszę i będę.
Nie mógł zataić Bartosz, że prawie na drodze leżał Książ wielki, jedna ze znaczniejszych rezydencyj pana na Mielsztynie, a książe poprzysiągł natychmiast, że go w perzynę obróci.