Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom II.djvu/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Miłościwy panie — rzekł — widzicie, że i mieszczanin krakowski może przynieść za nadrą coś takiego, co pańskiego ucha godne...
Jaśko z Tęczyna skłonił głowę.
Tegoż wieczora Hawnul szedł na dworzec pana z Tęczyna. Skromnie się odziewał zawsze, w Krakowie zaś umyślnie chadzał tak, aby niczyjego na siebe nie zwracał oka, lecz tego wieczora przystroił się czarno w jedwabie i aksamity, na szyję wdział łańcuch złoty i miecz przypasał, którego mu największy pan mógł pozazdrościć.
W tym stroju, postawą i twarzą na posła możnego pana wyglądał...
W izbie małej na dworcu kasztelana, nie było więcej nad cztery osoby, z gospodarzem licząc. Pomiędzy niemi jeden duchowny, bardzo malutkiego wzrostu, twarzy bladej, rozumnego wejrzenia. Był to słynny swojego czasu lekarz, uczeń szkoły w Montpellier, teraz biskup krakowski, Jan z Radlic, dla wzrostu powszechnie Małym zwany, od duchowieństwa, któremu go król Lois narzucił, niebardzo lubiany, ceniony przez rozumnych ludzi.
Dobiesław z Kurozwęk sędziwy i Jan z Tarnowa, dopełniali szczupłego grona.
Keczer wprowadziwszy Hawnula, sam się natychmiast cofnął.
Powierzchowność starosty, oblicze jego rozumne i myślące, postawa pańska, uśmiech łago-