Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom I.djvu/238

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W tych myślach zatopiony Semko nie odpowiedział rychło Witoldowi, mruczał coś niewyraźnie, zwłóczył. Czuł, że raz przyrzekłszy, związanym zostanie. Względem Krzyżaków nie miał książe żadnego skrupułu.
Z ówczesnych dziejów przekonać się łatwo, jak dochowanie komukolwiek wiary przeciw własnemu interesowi było rzadkiem, jak zdrada w chwili, gdy się stawało możliwą, była ponętną. Grzeszono z lekkomyślnością największą, z pewnością rozgrzeszenia, bo nikt nie był bez grzechu.
Jeden strach tylko mógł pohamować Semka, ale własne dobro, będące na pierwszym względzie, popychało do tego kroku. Pod pozorem potrzeby widzenia się z bratem, wycieczki do Czerska i Warszawy, zdawało się Semkowi możliwem dobiedz do Wilna.
Sprawa była największej wagi i w istocie mogła mu Jagiełłę pozyskać.
Witold mu się dał namyślać. Spojrzeli sobie w oczy.
— Chcesz to uczynić dla mnie? — powtórzył Witold.
— Pragnąłbym, wierzaj mi, ale myślę nad środkami. Tobie i mnie na tajemnicy zależy, nuż się to odkryje? — mówił Semko.
— Nie maszże kilku zaufanych ludzi! albo ci się to po dni kilka na łowach w lasach nie