Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom I.djvu/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mina zawstydzona i oburzona, płakać i grozić poczęła, ale Tomisław pozostał niewzruszony.
Odprawił ją tem, żeby czyniła co chce, oskarżyła go — ale on jej znać nie myśli.
Wyruszył Tomisław sam, choć Mina nasłała i innych, aby za nią prosili — Kasztelan słuchać nie chciał.
Do Wrocławia przybywszy, trzeba było u wrót stać długo, nim pod strażą, jakby w niewolę ich wziąwszy na zamek wpuszczono. Nierychło potem książe Henryk dał się nakłonić, aby posła do więzienia wprowadzono.
Spustoszenie okrutne wrocławskich włości, mściwym go i zajadłym czyniło. Dopiero gdy mu Tomisław zaręczył, że on sam do ustąpienia kawałka ziemi nakłaniać będzie, zaprowadzono kasztelana do izby, w której wynędzniałego Przemysława trzymano.
Spodziewał się księcia znaleźć na duchu upadłym, zdumiał widząc zmienionym, lecz nie tak jak sądził.
Gdy Tomisław w progu stojąc żale rozwodzić zaczął, Przemysław wstał i z dumnem obliczem przerwał mu.
— Nie nademną żale rozwódźcie, ale nad tą ziemią naszą, którą niedość że nękają Tatarowie, Litwa, Prusacy — jeszcze jej od własnych dzieci zguba przychodzi! Nasza wina, wielka wina na-