Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom I.djvu/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Sama ona życzyła już sobie tylko rychłego końca. W katach nie obudzała litości. Patrzały na nią, cieszyły się, Mina się uśmiechała zwycięzko.
Nieraz nad usypiającą, gdy po długiej bezsenności twardy sen ją ogarnął, stawały przyglądając się, upatrując rychło-li oddychać przestanie.
Ale młodość ma siły olbrzymie. Z największą boleścią, gdy ta się przedłuża, człowiek obyć się musi i zahartować cierpieniem samem, jeśli go ono w pierwszej nie dobiło chwili.
Stało się to, czego nie rozumiały na śmierć jej czyhające niemki.
Lukierda przeżywszy pierwsze chwili męczarni — stała się na nią obojętną prawie. Żyła już cała w sobie zamknięta, nie dopuszczając do duszy, coby ją na nowo zranić mogło.
Śmiech niegodziwych służebnic, ich urąganie, już ją nie raziło, obchodzenie się zuchwałe przechodziło niepostrzeżone.
Przesuwała się wpośród nich jak skamieniała, nieprzytomna. Niekiedy na widok tego odrętwienia, Bertochę zabobonny strach ogarniał. Myślała, że miała jakąś siłę w sobie niezmożoną, którą nietylko obronić się, ale pomścić mogła.
Mina szalała niemal, gdyż na śmierć jej pewną rachowała i spodziewała się sama być tu panią.
Wszystkie możliwe środki udręczenia wyczerpane zostały — nie wiedziały co poczynać, na co się już uzuchwalić.