Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom I.djvu/032

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szły za tem następstwa konieczne, trzeba go było żenić i wypuścić na wolę.
Książe Bolko więcej myślał o tem, niż o swojej zimnicy, którą pora wiosenna i błotniste zamku okolice sprowadziły.
— Księże Malcherze, — mówił do staruszka — mężu dobrej rady — powiedz mi, poradź mi, co poczynać z tym kochanym Przemkiem? Poszedł już w pole! Niech go tam Bóg uchowa całym! Wojewoda i kasztelan ręczyli mi głowy swojemi, że go nie odstąpią.
Młodość zawsze zbyt gorącą bywa. Da Bóg, powróci — trzeba go będzie wypuścić na swobodę.
Ks. Malcher począł z cicha.
— Tak należy. Wasza Miłość za żywota swojego właśnie cugli mu popuść, zobaczysz, jak wolności zażywać będzie. Sposób to najlepszy. Zapędzi się zadaleko — to go swą powagą powstrzymacie. Gdyby później, nagle całą wolę oddzierżał, nie wypróbowawszy siebie — mógłby się nadto rozbrykać.
— I to prawda! — rzekł Bolesław. — Radbym go wodził i z oka nie spuszczał. Wojewoda donosił mi, że na niewiasty już rzuca nadto pożądliwemi oczyma — więc go i żenić trzeba...
Ksiądz potwierdził wniosek.
— Młodyć jest bardzo, — dodał, — ale we-