Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 2.djvu/208

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Co go przyszłość nie słyszy, a nasz wiek nie słucha,
Nędza i wszystko nędza! — Tam — została żona —
Lecz pierwsza mnie popchnęła od zimnego łona,
Pierwsza się ucieszyła, gdy na mojéj głowie;
Zawiesili śmierć bladą żelazni sędziowie.


Mołnia.

I nikogo ci nie żal?


Dymitr.

Nie żal mi nikogo,
Wszystkiém wzgardziłem, wszystko zdeptałem pod nogą,
I tyś mi jedna jeszcze, tak jak dawniéj miła.
Pójdziemy w świat daleko, gdzie lepsi są ludzie,
Gdzie imię nasze i słuch o nas nie doleci.


Mołnia.

Pójdziem, będziem szczęśliwi, po rospaczach, trudzie,
Tam ci spokojność i szczęście zaświeci!
Tam nisko, w małéj chatce, na kawałku ziemi,
Którą będziem rękami uprawiać własnemi,
Od bogactw i od złota, od ludzi zdaleka,
Długie życie i pokój bez przerwy nas czeka!


Dymitr.

Tam będziem bez téj sławy, bez tych przyjacieli,
Bez kraju niewdzięcznego, bez lichego złota;
Którzy pożarli, odebrali, wzięli,
Droższą połowę krótkiego żywota.