Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 1.djvu/287

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

 Jak trzeba uciec znów,
 Jak pioruny ucieczem,
 Turcy nas nie dogonią
 Niech stoją w ręku z mieczem,
 Krwawe złości łzy ronią.

 Leciał pan, leciał koń,
 Już obóz blisko był —
— O jeszcze chwilkę goń,
 Koniku dobądź sił.
 Oto widzisz już blisko,
 Turecki namiot stoi,
 I tureckie ognisko,
 I jeńcy bracia moi.

— I ona!! Rzucił wzrok,
 Krzyknął rycerz i zbladł,
 I siwy skoczył w bok,
 On się zachwiał i spadł.
 Bo z Baszą pod namiotem,
 Ujrzał jak się ściskali,
 I nic nie widział potém,
 Turcy go rozsiekali. —