Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 1.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ja nie wiem. Tylko czasem gdy po bitwie jakiéj,
Litwin zabrał w niewolą i przywiódł Krzyżaki,
Biegła patrzeć na jeńców niespokojném dkiem,
Spojrzała i wracała tak smutna jak wprzódy; —
Może ją kiedy kochał jaki i Krzyżak młody?
Może — Był jakiś jeniec w tamtéj wsi przed rokiem.
Ale uciekł z niewoli, wszyscy zapomnieli,
Czy był kiedy w téj wiosce i czy go widzieli.
Tylko Daszka płakała — lecz nie po nim pewnie.
Krzyżaka mowa dzika i Krzyżaka mina,
Mogłyby cudzoziemskiéj wpaść w serce królewnie,
Nie córce Litwina! —
I gdyby się kochali, jakiemiżby słowy,
Upletli pierwsze, słodkie kochanków rozmowy?
Mógłżeby Krzyżak dumny z swego Boga, z krzyża,
Kochać pogankę, która w ojców wierze,
Kiedy on z sercem próżném czoło niebu zniża,
Czciła lasy i góry i czciła je szczerze? —
Krzyżaka Bogiem — rozbój, zdobycze, pożogi!
Na sercu Boga Krzyżak, a w sercu świat nosił.
Litwin gdzie okiem powiódł, wszędzie widział Bogi,
Wszędzie czcił ich i kochał, dziękował im, prosił.
Gdy z strumienia pił wodę, gdy w lesie spoczywał,
I kiedy go noc wiodła pod domowe progi,
W kamieniu, wodzie, niebie widział swoje Bogi,
Wszędzie czcił ich i kochał, dziękował im, prosił.
Gdy z strumienia pił wodę, gdy w lesie spoczywał,
I kiedy go noc wiodła pod domowe progi,
W kamieniu, wodzie, niebie widział swoje Bogi,
W szeleście drzew, w piorunie głos ich się odzywał.