Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 1.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Litwin w obronie tylko wzywał swoje Bogi,
A Krzyżak, Krzyżak lecąc z mieczem w cudze kraje,
Na mordy, wojnę, na krew i pożogi,
Swemu się bóstwu w opiekę oddaje.
Mógłże Krzyżak pokochać Litewską dziewczynę,
Mogłaż kiedy Litewka pokochać Krzyżaka?
Nie! — prędzéjbyś z orłami pobratał robaka,
Prędzejbyś z aniołami pobratał gadzinę;
Niżbyś, kiedy ich strumień krwi rozlanéj dzieli,
Litwę i Niemców z wrogów zmienił w przyjacieli!

Spali wszyscy a Daszka nie spała, schylona
W dłoń łzy swoje zbierała licząc jak padały,
I jak z każdém westchnieniem zburzonego łona
W serce, boleści nowe zaglądały.
Zdala tylko drzew głuche szumiały rozmowy,
I zdala księżyc tonął w niebieskiéj pościeli,
Zdala gwiazdy jasnemi połyskały głowy,
Zdala sowy, puhacze pieśń śmierci krzyczeli.
I pies strażnik domowy wył u wrót podwórza,
A drogą cichy tentent rozlegał się głucho;
Lecz gdy się dusza we śnie zmęczona zanurza,
Czyjeż posłyszeć może szum daleki ucho?
Daszka jedna słyszała tentent oddalony,
Daszka jedna widziała tuman na dolinie,
I myślała napróżno, kto jechał z téj strony,
W tak późnéj godzinie? —