Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 1.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I na niebo się patrząc wierzchołkami swemi,
Stopy swe w wodzie obmywa?

Czy widziałeś wędrówcze, lica Wenećjanek?
I czarny włos ich warkoczy,
I czarne ogniste oczy,
I pierś z pod przezroczystych patrzającą tkanek?..
Lepiéj jeśliś niewidział! W oczach Wenećjanek
Jest wdzięk coby wędrowca przykuł tu na wieki.
I zapomniałby kraju swojego kochanek
I umarłby za morzem, od swoich daleki,
Gdzieżby nawet rodzinne niedobiegły wieści!

Lepiéj cudów nie widzieć i nie znać boleści.
Szczęśliwy, kto niewiedząc jak świat jest szeroki,
Niewidział tylko jeden, jeden jego kątek,
Rodzinne pola mierzył powolnemi kroki,
Żył bez wspomnień i żalu — umarł bez pamiątek.



II.
PODSŁUCHY.

Wieczór był — do pałacu przez okien zasłony,
Wciskał się promień słońca z zachodu czerwony,
A z dala gondoljerów ciche pienia brzmiały,
I dzwony modłów czas przypominały.
Paćjenca przed obrazem modli się Madonie —
Włos jéj czarny na białe rozleciał się skronie,