Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom III.djvu/230

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    czaju, gdy ojciec powrócił, zastał ją z tak zaczerwienionemi powiekami, iż natychmiast spytał niespokojny.
    — Co tobie? tyś płakała?
    Bietka usiłowała się uśmiechnąć.
    — E! — rzekła — co za dziw, że głupia dziewczyna popłacze! Niema tam nic.
    — Za czemże i za kimbyś ty miała te swoje śliczne wypłakiwać oczy? — mówił dalej Płaza ramionami niecierpliwie poruszając — dałabyś sobie pokój! Na niczem ci nie zbywa i nie zbędzie, a jak zechcesz zamąż iść, znajdziesz sobie...
    — Ale ja zamąż iść nie myślę wcale! — przerwała gwałtownie Bietka — ani mi w głowie!
    Zakręciła się i wyszła.
    Tego dnia i następnego okręcała ciągle na paluszku zaręczynny pierścionek, pytając się siebie.
    — Odesłać go, czy nie?
    Zdawało się jej jednak, że Tołoczko mógł jeśli nie kłamać to dokładać, a kto wie? nawet może namówionym być przez starą Nietykszynę.
    Postanowiła więc czekać, gdy wtem wypadki nadeszły, które jej całkiem o Nietykszy zapomnieć kazały.
    Po oddania listów kanclerza kozakowi Płaza długo w łóżku wytrzymać nie mógł. Parfena też widać nie było i wnosił ztąd on i Lackowicz, że pewnie sam z niemi na Niż wyjechał, obawiając