Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom III.djvu/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Gorzej niż wczora. Męczyłem się przez całą noc — rzekł Płaza.
— No, to niema z tobą co poczynać — dodał Parfen — dawaj mnie listy, ja już będę wiedział co z niemi robić. Jeszcze u ciebie sumienie jest, żeś ich nie zniszczył.
Oburzył się Płaza, a kozak go po ramieniu poklepał.
— Nie sierdź się — rzekł — chytry jesteś, ale bywają gorsi od ciebie. Gdzie te listy?
Płaza dobył chustę zawiązaną z pod poduszki i pokazał ją. Parfen popatrzył na pieczęci czy były nienaruszone i z poszanowaniem zawinął znowu. Dobył jeszcze jedną chustę własną, obmotał w nią papiery i za pazuchę założył głęboko pod koszulę.
Tymczasem Płaza dostawszy sakiewkę liczył na brzegu łóżka złotą i srebrną monetę, którą mu Ossoliński dał na drogę. Parfen milczał, wódkę popijając.
Nie sprzeczał się o pieniądze, ani ich wymagał więcej, dumał...
— Zbyliście się ciężaru — szepnął przerywając milczenie — zdaje się wszystko skończone... hę? ale ja nie wiem co na to starszyzna powie. Może ty jej byłeś potrzebny, może ty nasze sekrety dnieprowe, nasze schówki i niedostępne znasz kryjówki? Myślisz że tobie z tem po świecie dadzą chodzić, gdyby się wojna rozpocząć miała?