Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom III.djvu/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pie sieciami otoczonym napędzano, i w pierwszych łowach padło ich trzydzieści osiem sztuk[1].
Dla wielu co Władysława nie znali zdawna, ta pozorna obojętność po śmierci syna jedynaka, gdy nie miał już nadziei dochowania się potomstwa, wydawała się niepojętą.
Ale pod tą skorupą lodowatą, którą wyrobiły obyczaje, którą może czynił twardszą rodzaj męzkiej dumy, niechcącej się poddać boleści, Władysław cierpiał straszliwie.
Od tej śmierci syna zobojętniał na wszystko prawie, co nie było namiętną rozrywką, mogącą mu dać zapomnienie, rodzaj upojenia i znieczulenia. Magnus napróżno się go starał rozgrzać polityką, inni zabawiać zaciągami ulubionemi, przygotowaniami do wojny, projektami przyszłości na Wschodzie. Władysław słuchał o nich jakby echo dni ubiegłych dochodziło jego uszu, nateraz było mu to już obojętnem. Starania o rozpoczęte sprawy poruczał drugim.
Jedno tylko uczucie pozostało żywem z dziejów tych pogrzebionych — żal i gniew przeciwko szlachcie, iż mu stanęła oporem w chwili, gdy marzył o wielkiej wyprawie na pogan.

Na listy zaporożców kazał odpowiedzieć z łaskawością wielką, a wieść chodziła, że jednemu z potajemnych posłów od Niżu, skarżących się

  1. Rpm. Desnoyers.