Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom III.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a kanclerz miał powagę taką, że na drugich wpływ przeważny wywierał.
Choć gość ten ranny niebardzo był miły może Władysławowi, przyjąć go musiał twarzą jasną i uprzejmą.
Unikając rozmowy de publicis, król naprzód wyraził kondolencyą dla Radziwiłła, z powodu śmierci siostry żony jego starościnej międzyrzeckiej Czarnkowskiej; spytał potem o sprawę jaką miał kanclerz o grunta na Łukiszkach w Wilnie, o Pińsk, zkąd powracał.
Wszystko to widocznie było skierowane dla odwrócenia rozmowy od sejmu i wojny.
Radziwiłł krótko podziękowawszy za troskliwość N. Panu, sam już zagaił o sejmie. Umysły, jak mówił, były poruszone wielce wieściami wojennemi.
Dotąd, znając usposobienie kanclerza, po kilku nadaremnych próbach nawracania go, Władysław zapierał się, ażeby chciał wojnę wywołać. Twierdził, że tylko ku obronie się uzbrajał. Zmiarkował wszakże, iż dłużej uwodzić go tem nie było podobna.
— Wojna — podchwycił cicho — wojna, mój książe, wierz mi, jest ze wszechmiar nam potrzebną. Nie mówiąc o tem, iż nam sławę przynieść może, a nawet ziemie nowe, dla szlachty już zbyt zgnuśniałej i w próżnowaniu rosnącej w butę, jest jedynym środkiem do odrodzenia. Starego polskiego ducha rycerskiego podnieść potrzeba.