Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom III.djvu/055

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Królowi zdawać się musiało zapewne, że już go ujął sobie.
— Dlaczegoż — spytał — nie chcesz przykładać pieczęci do listów na zaciąg żołnierzy?
— N. Panie — począł zwolna kanclerz — czynię to w interesie W. Król. Mości. Obrażonąby się tem czuła rzeczpospolita, że się stało bez jej wiadomości; my, kanclerze pieczętując, stracilibyśmy zaufanie kraju, a któżby potem w nieuchronnym konflikcie między panem a rzecząpospolitą pośredniczył i jednał?
Myśmy przysięgą zobowiązani nie pieczętować nic, na co niema zgody stanów ogólnej. Spytanoby nas o rachunek na sejmie. Musielibyśmy odpowiedzieć: Król kazał.
Koniec taki, że składając na króla, mybyśmy go obwiniali.
Władysław słuchał, myśląc może o czem innem; dość mu było na tem, iż się przekonał, że Radziwiłł złamać się nie da, i nie nalegał już. Obmyślał środki inne zapewne.
Od królowej część pieniędzy wyłudzono. W czasie wesela król wyszafowawszy już pożyczone 200.000, zażądał nagle, aby Marya Ludwika pożyczyła więcej jeszcze na oblig posła weneckiego.
Wezwany na radę de Brégy, naprzód ostrzegał, że Tiepolo nie ma pełnomocnictwa takiego, któreby mu długi zaciągać dozwalało; bezpie-