Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom II.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jały ją przecież. Etykieta, przyzwoitość były ocalone.
Bolała nad tem niezmiernie, iż sam król nie mógł się dostać do Falent, do czego był, co najmniej, obowiązanym; tłumaczono to zawsze chorobą, dodawano, że nawet próbował siąść do kolebki, ale ruch powozu takie wywołał boleści, iż nazad musiał powrócić.
Wysiadającego w ganku Zygmuntka powitała zdala twarzyczka znajoma. W rogu dworu stała bardzo mu ulubiona Bietka, ta, którą dawniej przyjaciółką nazywał. Z okrzykiem byłby się ku niej rzucił pewnie, gdyby biskup za rączkę go nie pochwycił, i nie zmusił wnijść do pokoju, w którym królowa czekała na nich.
Poprzedzali biskupa i królewicza razem z nimi wysłani, aby temu przedstawieniu jego nadać cechę urzędową i uroczystą, arcybiskup gnieźnieński i Kazanowski marszałek.
Nie obeszło się więc bez mowy solennej, do której może mimowoli arcybiskup ziarnko gorżkie dorzucił... Zygmunta jako w przyszłości spodziewanego następcę króla podając, co dla królowej zbyt przyjemnem być nie mogło, gdyby ją Bóg obdarzył rodziną.
Królowa zaledwie się mogła przybliżyć do chłopaczka, którego serce sobie pozyskać pragnęła. Książe i marszałek Kazanowski, obawiając