Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom II.djvu/125

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    stąpionym, bo mnie to sprawia przyjemność. Lubię nietylko kwiatki, ale około nich starania.
    Uśmiech przebiegł po ustach Władysławowi, w którym był odcień politowania.
    Wkrótce po wyjściu księcia Karola, jak burza wpadł młody królewicz do sypialni ojca, lecz w progu sobie przypomniawszy uszanowanie jakie mu nakazywano, starał się powściągnąć i uspokoić.
    Pocałował rękę ojca.
    — Jutro jedziesz ze stryjem Karolem do Falent — rzekł król — pokłonić się królowej. Spodziewam się, że tam będziesz się jak należy sprawował, i nie zbyt dokazywał.
    Dla królowej jak dla mnie powinieneś być z uszanowaniem.
    Chciał coś dodać król, ale się powstrzymał, nie mógł wtajemniczać dziecięcia, a obawiał zbytniej jego czułości.
    Królewicz był cały przejęty już jutrzejszą podróżą swoją i wielce nią szczęśliwy. Pochlebiało mu to, że był powierzonym stryjowi i że żaden kobiecy nadzór, czyniący go dzieckiem, ciążyć mu nie będzie. Chciał ojcu opowiedzieć jakby życzył sobie ustroić się, ale rozmowę przerwało nadejście Kazanowskiego.
    W Falentach zapowiedziano wieczorem te odwiedziny królewicza, które, choć trochę opóźnionemi znajdowała pani de Guebriant, zaspoka-