Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom I.djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zwolenia, a drudzy gorzej, widzą tego wiecznie powstającego z grobu upiora, absolutum dominium!
Westchnął król.
— Ale prędzej, później — rzekł — do tego obsolutu przyjść muszą! inaczej ani tu królować, ani się ostać przed nieprzyjaciołmi będzie można. Oskarżali Batorego, mego ojca, będą mnie obwiniać, żem pożądał władzy monarchicznej; nie mylą się, wszyscy jej pożądaliśmy, bo ona jest tu właśnie najgwałtowniejszą potrzebą, gdzie jeden zapaleniec może mi odmówić poboru na wojnę, gdy kraju bronić muszę. Gorzej, bo gdybym z własnej kieszeni, jak ja teraz czynię, pułki na obronę wystawiał, krzykną, że je przeciwko szlachcie sztyftuję i na ich swobody zamach czynię.
— Mój Boże — przerwał Kazanowski — komuż ty to mówisz; ja przecież jak ty boleję nad tem, ale jaka rada?
— Wojna! wojna! — żywo począł zrzucając z siebie ciepłe okrycia król, który się coraz mocniej ożywiał. — Wojna każda jest dyktaturą. Hetman jest absolutnym panem, przeciągająca się wojna uczy karności i nałamuje do niej. Pozbędziemy się i tych sejmów utrapionych, których wrzawa i rozprawy burzą umysły.
Ze spuszczoną głową słuchał tych dla siebie