Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom I.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gdy ty ludzi na tę wojnę z Turcyą potrzebować będziesz.
— Zaciągi! — przerwał Władysław cicho — możemy mu dać na nie zezwolenie, ale nie wyślemy pomocy. To nic za sobą nie pociąga.
I na chwilę zatrzymawszy się król, dodał:
— Sądzę, że przyszła królowa zgodzi się posag swój mi dać na moje pilne potrzeby.
— Nie wątpię — odparł Kazanowski — ale też musisz dać jej pewną hipotekę, zabezpieczenie.
— Będzie to pożyczka wenetów, nie moja, jak wiesz — rzekł król żywo. — Wymawiają mi się, że nie mają pieniędzy; ja im dostarczę ich, ale dlatego, abym sam wziął. Inaczej przygotowania dalsze niemożliwe.
Marszałek zbliżył się nieco ku łożu królewskiemu.
— Ja bo nie wiem — dodał — czy my je dłużej tak jawnie będziemy mogli przedłużać.
— Dlaczego! dlaczego! — przerwał król niecierpliwie.
— Mówiłem ci — ciągnął dalej Kazanowski — umysły są silnie już zaniepokojone. Niepodobna ukryć tych ściąganych ludzi, formujących się pułków nowych, lanych dział, gromadzonych prochów i kul. Bije to w oczy. Szlachta niespokojnie pyta, przeciw komu to wszystko wymierzone. Wietrzą już w tem wojnę z Turcyą bez ich ze-