Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom I.djvu/067

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

strojna z halabardami straż trzymała, ale ta mu dała przejść nie pytając.
Pałac teraz główny miał na oku przed sobą i przypatrywał mu się ciekawie, mimowoli. Jako żyw nic podobnego nie widział.
— Stroją teraz panowie domy swe jak kościoły — rzekł w duchu.
Uderzały na czole gmachu cztery naprzód posągi królów polskich, pod któremi podpisów złocistych Płaza nie czytał. Nieco niżej nad samemi drzwiami obwiedzionemi marmurem czysto gładzonym, był wizerunek Polski. Niewiasta piękna i silna, u której nóg snop zboża położono, sparta na kopii, z sierpem w ręku. Z drugiej strony pług wyglądał i lemiesz. Rzeźbiarz, wedle pomysłu samego kanclerza w ten sposób dwoiste rzeczpospolitej powołanie wyraził, na straży zbrojną u granic chrześciaństwa, a rolę swą, którą karmiła sąsiednie kraje, uprawiającą.
Płaza nawet, choć nieobyty z podobnemi dziełami, łatwo zrozumiał posągu znaczenie, który czterej królowie otaczali.
Oprócz tych statui po rogach gmachu stały dalej mnogie inne, a gdziekolwiek dach przeglądał z za balasów złocistych, wszędzie miedź na nim przy wieżyczkach, a na większych przestrzeniach dachówkę widać było.
Płaza mało co od bramy odstąpiwszy tak się wpatrzył w te dziwy, że jak wryty stał i cokol-