Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom IV.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie czuć, a czując nie pragnąć się dowiedziéć o przyczynie smutku?
— Lepiéj żebyś pan o niéj niewiedział —
— Coraz bardziéj czynisz mnie pani niespokojnym — Chyba niémam zaufania?
Natalja odwróciła głowę.
— Widzę że się tu cóś stało czego pojąć nie mogę. Pani dla mnie tak jesteś zmieniona.
— Dla pana? spytała Natalja — Dla czegóż tak wyłącznie?
— Inaczéj rozstaliśmy się w Mazowie.
Natalja westchnęła.
— Zaklinam panią, niech mi pani powié!
— Cóż pan chcesz żebym mu powiedziała. Jestem smutna i udręczona, cięży mi na sumieniu. —
— Na sumieniu. —
— O! tak na sumieniu! —
— Możesz że pani, miéć co na sumieniu —
— Największy ciężar, cudze nieszczęście którego jestem przyczyną! O! to okropnie.