Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom IV.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jak się masz, Ot to dawnośmy się niewidzieli! Przyszedłem do ciebie umyślnie. Słyszałem że ty dobrze żyjesz z Z — Powiédz mu odemnie, niech się nie podaje na Marszałka, bo spadnie. Silna partja przeciw niemu i odgrażają się, że mu jednéj nie dadzą w całym powiecie affirmatywy. Poradź mu po przyjacielsku aby dał pokój, na co się narażać. A prawdę mówiąc, mają bo i racją.
— I ty to także bardzo jesteś poczciwy że mu dochowujesz przyjaźni; bo między nami mówiąc, nie zasłużył na nią wcale Już żebyś wiedział, co on mówił o tobie! ale niechcę roznosić plotek! Bądź zdrów.
Ztąd leci w trzecie miéjsce.
— Trzeba nam kandydata na podsędka, naradzimy się!
Zasiada więc i proponuje.
— A! niezdałby się ten naprzykład?
— Któś się protestuje.
— A drugi? Już co nad tego to nieznajdziecie zdatniéjszego —