Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom IV.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

za najmniéjszem podéjrzeniem, za słowem intryganta, dla plotki nieforomnie ukutéj, traci wziętość, okrzyczany za przecherę, i tak nagle odrzucony, tak nieraz bezzasadnie, jak podobnież był niedawno uwielbiany. Najmniéjszemu złemu wierzą, choćby przeszłość była rękojmią szczérości, choćby długie lata niepokalanéj cnoty, stawały obwinionemu w obronie. W takim stanie rzeczy, trudno się odważyć wejść w urzędowanie, bo na niém można łatwo utracić dobrą sławę, najdroższy skarb, i to jedna wymówka tych, co się wypiérają urzędów. Ale prawdziwie duchem obywatelskim natchniony człowiek, czynić powinien i z sławy swéj ofiarę.
Smutny to widok przygotowania na wybory; zajrzmy do domów, obaczmy co się w nich dzieje. U tego popakowane tłumoczki, konie przed gankiem, on sam w barankowym surducie, jejmość go żegna czule i obéjmując powiada. Tylko proszę cie duszeczko nie przyjmujże żadnego urzędowania, choćby cię jak prosili. Co tobie z tego? Byłeś już urzędnikiem, masz kopertę, na co tobie wiecéj.