Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom IV.djvu/046

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niedozwalała wyznać prawdy. — Litość — bo Julja w jego oczach tak zmieniona, tak zbladła, złamana, była w istocie chorą i nie lekki to katar był tylko, ale cóś strasznego, przerażającego. Mówiły oczy, gorączkowe ruchy i mowa, częsty bolesny kaszel, ból głowy, pragnienie, że to nie lekka i przechodząca jak lekarz osądził, ale ciężka a może nieuleczona choroba. Hrabina była zmienioną, a niespokojność sama, z jaką przyjęła Stanisława, chorobliwy stan umysłu jeśli nie ciała, okazywała.
Nareście przesiedziawszy bolesną godzinę u jéj krzesła, Staś odszedł. Zastał Augusta w domu.
— A co? spytał go wuj —
— Ona chora, okropnie chora!
— Chora! I August załamał ręce, bo przewidział, że Stanisław nie będzie miał siły wyznać jéj wszystkiego — Cóżeś zrobił?
— Nic! odpowiedział Staś — Chciałżeś żebym ją dobił nielitościwém wyznaniem. — Gdybyś wiedział, jak mnie przyjęła, z ja-